Vade-mecum Poems LVIII – LXXXIX
LX. JĘZYK-OJCZYSTY
„Gromem bądźmy pierw niźli grzmotem,
Oto tętnią i rżą konie stepowe;
Górą czyny!…
-a słowa? a myśli?…
-potem!…
Wróg pokalał już i Ojców mowę — ”
Energumen tak krzyczał do Lirnika
I uderzał w tarcz, aż się wygięła.
Lirnik na to:
„Nie miecz, nie tarcz – bronią Języka
Lecz — arcydzieła!”-
LXI. BOGOWIE I CZŁOWIEK
1.
Dziś autorowie są jak Bóg:
Dość jest, że tchną, wnet arcydzieło wstawa;
W skrzydlany lot posuwa ciężki pług,
Trud jest jakoby zabawa!
2.
Nie samo już słońce rzuca cień
Wawrzynów – skłania je i wiatr życzliwy;
Dwadzieścia lat sławy za jeden dzień
Dając – za dzień jeden szczęśliwy!
3.
I od Wirgiliusza kształtnych pień
Zalatują jeszcze ludzkie natchnienia…
On! dwadzieścia lat pracy dał za dzień,
Za jeden dzień stworzenia!
LXII. ZAPAŁ
Powiadają — że piękne były owe wieki
Gdy ogień-święty wznosił się złotym filarem,
A Rzym od białych dziewic wyglądał opieki,
Dziewic zasiadających, jak Senat z Cezarem.
Wtedy i Druid, i horda Litwy tajemnicza
Klęła kozła swojego pod grzechów ciężarem,
A czoła jej ozłacał żywy płomień Znicza.
Lecz z świętym-ogniem stało się jak z Niebios darem:
Po legendowych wiekach – przyszły historyczne,
Ogień-boski za-przestał być Dziejów skazówką.
(Natomiast – tanie mamy zapałki-chemiczne,
Które gdy zręcznie ujmiesz – obrócisz wdół główką
I o obuwie potrzesz?… płomyk wraz wybucha,
A Turki palą fajkę z długiego cybucha!…)
LXIII. PRAC-CZOŁO
„Pracować musisz” – głos ogromny woła –
Nie z potem dłoni lub twojego grzbietu
(Iż prac-początek, doprawdy, że nie tu),
Pracować musisz z potem twego czoła!
-Bądź sobie, jak tam chcesz?- realnym człekiem:
Nic nie poradzisz!… każde twoje dzieło,
Choćby się z trudów herkulejskich wszczęło,
Niedopełnionem będzie i kalekiem…
Pókąd pojęcia-pracy korzeń jeden
Nie trwa? – dopóty wszystkie tracą zgoła;
Głos grzmi nad tobą: „Postradałeś Eden!”
Grzmi dookoła: „Pracuj! z potem czoła!”
*
Najprostszy cieśla, co robi toporem,
Choćby on nie wiem jak był pracowity –
I choćby cieśli tyryjskich był wzorem –
Jeżeli w duszy smutek ma ukryty
Lub trumnę ciosze, gdy dławi go żałość,
Łzy własne widząc w żelaza połysku,
Wyrobić musi pierw: umysłu-stałość-
Bez której nie ma sił, ciągu ni zysku.
Więc prac początek, pierwsza prac litera
Nie tam, gdzie wasza dziś realna-szkoła
Uczy – zarówno płytka, jak nieszczera:
Pracować musisz zawsze z potem-CZOŁA!
*
Reformatorów zbierz wszystkich i nagle
Spytaj ich, co jest pracy abecadłem?
Zacząć mam z czego? gdy na skały wpadłem
Lub wiatr ustąpił, zerwawszy piérw żagle –
Od czego zacząć? czy – od dłoni-potu?
Lub ramion-potu?… gdy brak i narzędzi,
Gdy wkoło otchłań, a ty – na krawędzi:
Zacznij… by w głowie nie było zawrotu –
Więc głos ogromny znów jak pierwej woła:
„Musisz pracować z potem twego czoła!”
*
Spustoszałemu powiedz Narodowi:
Niech się zbogaci jak może najprędzéj,
A mając posag, resztę postanowi,
Do-rychtowawszy [do onych pieniędzy]
[Końca brak]
LXVII. KRZYŻ I DZIECKO
1.
-Ojcze mój! twa łódź
W prost na most płynie-
Maszt uderzy!…wróć…
Lub wszystko zginie.
2.
Patrz! jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny-
Maszt się niesie w z-wyż,
Most mu poprzeczny-
3.
-Synku! trwogi zbądź:
To znak-zbawienia;
Plyńmy! bądź co bądź-
Patrz, jak? się zmienia…
Oto-wszerz i w z-wyż
Wszystko – toż samo.
-Gdzież sie podzial krzyż?
-Stał się nam bramą.
1866
LXIX. POCZĄTEK BROSZURY POLITYCZNEJ…
Nie trzeba robić z pokoleń ofiary,
Iż one nie są tylko: dalszym ciągiem;
Strona jest, z której człek rodzi się stary,
Choć kształtowanym urasta posągiem.
Przenosić w drugich swą własną zawziętość
Godzi się tyle… ile czcisz ich świętość.
Lecz jeśli mniemasz, że Ty – tworzysz człeka,
Jak Bóg, na obraz Twój?… to rad bym wiedział,
Czemu jest Czasów i pokoleń przedział?…
Skąd postęp? czemu? się go w dali czeka…
Nie trzeba robić się karykaturą
Twórcy – mniemając o naszym planecie,
Że on wszech-świata środkiem albo górą;
Gród zaś ojczysty, że – najpierwszym w świecie,
A w grodzie jeszcze, że nad geniusz wszelki-
Sąsiad, z którym się wypienia butelki.
Nie trzeba siebie, wciąż siebie, mieć środkiem,
By, mimowiednie, się nie stać wyrodkiem —
Nie trzeba myśleć, że jest podobieństwo
Być demokratą – bez Boga i wiary
(Czego jak świat ten nie bywało stary!)
Ni bez wyznania że bywa męczeństwo!
Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom,
A Prawdom kazać, by za drzwiami stały;
Przedawać laury starym znajomościom,
Myśląc, że dziejów-rytm zgłuszą tymbały!
Nie trzeba stylu nastrajać ulicznie
Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;
Być zacnym ckliwo, być podłym praktycznie,
Zapełniać próżnię-sensu przez potyczkę,
I rejterować… lubo – heroicznie!…
LXX. LAUR DOJRZAŁY
1.
Nikt nie zna dróg do potomności,
Jedno – po samodzielnych bojach;
Wszakże w Świątyni jej nie gości
W tych, które on wybrał, pokojach.
2.
Ni swoimi wstępuje drzwiami,
Lecz które jemu odemknięto —
A co? w życiu było skrzydłami,
Nieraz w dziejach jest ledwo piętą!…
3.
Rozwrzaskliwe czasów przechwałki,
Co, mniemałbyś, że są trąb graniem?-
To padające w urnę gałki…
Gdy cisza jest głosów-zbieraniem.
LXXI. CZAS I PRAWDA
Iluż? ja świeżych książek widziałem skonanie-
W samej wiośnie ich życia!… a nie były tanie,
I kiedy je składano, czekał świat, by wyszły,
Przewidując wzruszenie, albo oklask przyszły;
I kiedy je sznurówką zejmano w poszyty,
Świat szeptał, jak w alkowach przed balem kobiéty.
A gdy wyszły?… zostały porwane — a potem
Chwila cieniu i ciszy, jak bywa przed grzmotem,
Lecz czułeś, że znienacka światło się rozpostrze,
I wiew kart, i jak po nich biegło noża ostrze,
Czułeś — — a w dni niewiele słyszałeś, co chwila,
W rozmowach sąd, i w którą się stronę przechyla,
I jak przerwany bywa wniesieniem herbaty;
Na wsi? – przejażdżką, w mieście – kupnem nowej szaty;
A w tydzień już się same okładki tych książek
Odchylają, jak krańce używanych wstążek,
Gdzieniegdzie i pył leci, jak w popielną-środę,
Na niebotyczny ustęp, na skrzydlatą odę,
I słychać… że ktoś chyłkiem wzmiankował niechcący
O pewnej innej książce, wyjść wkrótce mającéj.
-Tak jest dziś tu i ówdzie… lecz u nas?… wychodzą
Książki?… za późno – czyny?… za wcześnie się rodzą,
Co jeśli potrwa?… Męże będą mieli siły
Nienarodzonych wnuków, a rozum? – mogiły!
Towarzystwo-uczonych niebawem w tej mierze
Gdzieś – kiedyś – się zgromadzi, skoro składki zbierze,
I dnia tego feuilleton zaświta w Poznaniu,
Poświęcony onemu rzeczy sprawozdaniu,
A który czytać będzie dobry Obywatel
Także – przez poświęcenie… (nie dla czczych bagatel!).
Wtedy – sam Długosz wyjdzie; „Kurierek” zamieści:
„Z Berlina. Słychać… krążą niewątpliwe wieści,
Jakkolwiek owym wieściom Męże-zaufania
Przeczą – i rozdzielone są krążące zdania.”
-Lecz nie śpi korespondent „Czasu”… ten wymaca
Grunt prawdy i firmament przekreśli jak raca,
Po obłokach-tłumaczeń pozłoci rzęsisto,
By wszystkimi orzeknąć języki – myśl czystą!
W każdym kraju inaczej Prawda się udziela,
Lubo wszędzie jednego ma nieprzyjaciela,
A tym jest kłamstwo, tudzież lenistwo i pycha,
I nerwów-wstręt, co, aby mieć pokój, ucicha,
Mało dbając (choć prawie to wiedzy-zarodkiem),
Że bywa słowo pierwej celem niźli środkiem,
I że dziś Język kształcąc, nie zgadujem wcale,
Jakie? głosić nim będą wesela lub żale
Za lat sto… że więc radość, że boleść, że modła
Dlatego się w lakonizm zawrzeć nie umieją,
Iż wzdychają za przyszłych, łkając jako źródła,
Do których inni przyjdą, w dzbany swe naleją
I będą pić, ochłodę wyczerpując z dzbana;
Lub – nie znalazłszy źródeł, pójdzie im z ust – piana!
LXXII. SZLACHCIC
Zygmunt (nieboszczyk) raz mówił mi żartem,
Nie pół-uśmiechu, lecz stilusa wartym.
Twierdząc, że mimo opóźnionej pieczy,
Kto dziś się jeszcze w dzieje…
[Tu brak ok. 38 wersów]
Gdy czar słów jego i wzięcie urzeka,
Nie znawstwem ludzi, jakby ziarna w plewie,
Lecz – znajomością siebie i Człowieka!
LXIII. GRZECZNOŚĆ
1.
Znalazłem się był raz w wielkim Chrześcijan natłoku,
Gdzie jest biuro lasek, płaszczów i marek;
-Każdy za swój chwytał się zegarek,
Nie ufając bliźniej ręce i oku!…
2.
Jeden tylko Mąż zwrócił moją uwagę:
Z przezornością albowiem szczególniejszą
Łączył wdzięk i względność, i powagę,
W niczym od chrześcijańskiej nie zimniejszą.
3.
„Któż jest? — pytam — tyle uprzejmy dla gości
Wśród podejrzewających się bliźnich owych?”
(Był to strażnik figur-woskowych
Z pobliskiego Muzeum-ciekawości…)
LXXIV. BOHATER
1.
Czy już nie wróci czas siły-zupełnéj
Ani ma jeszcze zasłynąć
Wiek, gdy po Runo ważono się płynąć
Ze złotej uwite wełny?…
2.
Lec na kolchidzkiej tkaniny kobierce
Nikt-że już więcej nie pragnie?
Lub, bohaterów czulsi spadkobierce,
Woląż się ująć za jagnię?…
3.
Smoka czy wielki łeb dziś wyzwie kogo,
Rykiem otrębując turniej;
Lub jest-że, kto by rad go potrzeć nogą
I wynieść się nadeń górniej?…
4.
Czy ramion marmur – czy muszkułów granie
I cało-strojność budowy
Nie ma już więcej nic za powołanie
Nad strawność dobrą? byt zdrowy?
5.
Bohaterowie wszak od wieków w wieki
Kraj zdobywają zaklęty –
I od Achilla mniej bywa kaleki,
Kto nie wyzuł z ostróg pięty!…
6.
Miałażby słodycz chrześcijańska, nowa,
Zawistnym być Męstwa druhem?-
Gdy ona raczej, jako białogłowa
Wierna – współ-zwycięża duchem!
7.
Miałażby włosów srebrność księżycowa
Wyzwalać z Dziejów – zaciągu?-
Lecz starość, w czas swój, bywa więcej zdrowa
Od bark greckiego posągu.
8.
Mojżesz – wiek blisko przeżywszy, powstawa
Wyswobodzicielem ludu –
Heroizm czysty wcześnie nie dostawa,
I nie dostawa – bez cudu!
9.
Owszem – śmierć sama i jej piekieł-krater
Cóż są?… – rzecz wielka lub licha:
W miarę do tego, jak? jaki bohater?
Dopełnił swego kielicha –
10.
Niechże więc Kolchów wiek sobie nie wraca,
Współczesność w równej mam cenie:
Heroizm będzie trwał, dopóki praca;
Praca? – dopóki stworzenie!…
LXXV. IDEAŁ I REFORMY
1.
Słynny Monarcha, nieco Mędrzec przy tym,
Jako był Trajan lub Marek Aureli,
W swojej warowni i w kraju podbitym
Tak się użalał na obywateli:
2.
„Czemuż? ich sama nie prowadzi Cnota,
Sama Wzajemność nie administruje,
Gdy ten ma prawdy więcej, owy – złota;
Wiedzy lub pracy… gdy wszystkim brakuje!
3.
O! jak potężne wzrosłoby stąd ciało
(Monarcha mówił), gdyby – w każdej chwili
I zło się zbytkiem dobra prostowało;
Wszyscy słuchaliby — wszyscy
[Końca brak.]
LXXVIII. STYL NIJAKI
Szkoła-stylu kłóciła się z szkołą-natchnienia,
Zarzucając jej dziką niepoprawność.- Ale!…
Potomni nie są tylko grobami z kamienia,
Ciosanymi cierpliwym dłutem doskonale:
Są oni pierw Współcześni, których przeznaczenia
Od do-raźnego w chwili że zależą słowa;
Przestawa być wymowną spóźniona wymowa!
LXXIX. RÓŻNOŚĆ-ZDAŃ
(POD WIZERUNKIEM ALFREDA DE MUSSET)
Jedni twierdzą, że Musset mistrza nie ma,
Nowe wniósłszy sztuki prawidło;
Drudzy – że naśladowcą jest Berghema
(Który malował ślicznie… bydło!…).
LXXX. WIELKIE SŁOWA
1.
Czy też o jedną rzecz zapytaliście,
O jedną tylko, jakkolwiek nienowa!
To jest: gdzie? papier przepada jak liście,
Pozostawując same wielkie-słowa…
2.
Gdzie? tych słów-wielkich jest wspólna kraina,
Jedna dla ludzi wszystkich i taż sama,
Która nie kończy się, lecz wciąż zaczyna —
Dla nas Ojczyzna dziś, jak dla Adama!
3.
Sfera słów-wielkich, jakich nieraz parę
Przez zgasły wieków przelata dziesiątek
I wpierw uderza cię, niż dajesz wiarę,
Godząc – jak strzały ordzewionej szczątek –
4.
Ktoś je lat temu wypowiedział tysiąc,
Lecz one dzisiaj grzmią — — i ty, za stosem
Ksiąg drukowanych, gotów byłbyś przysiąc,
Że – bliższe ciebie są myślą i głosem!
5.
Czy wy spytaliście tylko o tyle –
Tylko o jedną tę ksiąg tajemnicę,
Z trupimi głowy na skrzydłach motyle,
Którym w ruiny stawię żółtą świécę?…
6.
Czy zapytaliście, czemu Cicero?
Paweł? lub Sokrat? tych słów rzekłszy parę,
Żyją… do dzisiaj cię za piersi bierą,
A ty, choćbyś im nierad, dawasz wiarę.
7.
Księgi zaś twoje, mimo złote wargi
Kart z pargaminu, i twoje dzienniczki
Z elektrycznemi okrzyki lub skargi
Gasną – jak ckliwe o południu świéczki?
8.
I wrzeszczysz „Dzisiaj!” – ty, gdy twa korona
Dzisiaj jest w rękach, co z dawna umarły:
Jak gałąź, włosy wziąwszy Absalona,
Skrzypiąca jemu i hufcowi: „Karły!”
LXXXI. KOLEBKA PIEŚNI
(DO WSPÓŁCZESNYCH LUDOWYCH PIEŚNIARZY)
I.
Gdzie ton i miara równe są przedmiotowi,
Gdzie przedmiot się harmonią dostraja,
Tam jest i pieśń, i rym — jak kto je powié –
Tam z-siedmia się brzmienie i tam się z-traja,
I spadkuje się same ku końcowi…
II.
-Umiej słowom wrócić ich wygłos-pierwszy –
To jest całą wrażeń tajemnicą:
Rym?… we wnętrzu leży, nie w końcach wierszy,
Jak i gwiazdy nie tam są, gdzie świécą!
III.
Podobnież i pieśń gminna to nie jest to,
Co wy dziś zrobiliście z niéj —
Płynność słów? – to – oko błysłe łzą,
To – ciepły dech, nie zawołanie: „Tchnij!…”
Tak – wywęźla się kwiatu pąk i tak ptaszę
Coraz bystrzej i pełniej widzi dzień,
Nim nad rozpękłą wzleci czaszę –
Wrażenia pierw mając przez swój-rdzeń!
IV.
Stąd to nie są nasze — pieśni nasze,
Lecz Boskiego coś bierą w się;
Stąd, choć ja śpię… nie ja to śnię – co? śnię:
Ludzkości-pół na globie współ-śni ze mną;
Dopomaga mnie – i cicho, i głęboko,
I uroczyście, i ciemno:
Jak wszech-oko!…
V.
Tam to wszczęła się pieśń gminna, jakby z dna
Uspokojonej na skróś głębi
Czerpiąc tok swój i jęk gołębi;
-A Bóg ją sam zna!…
LXXXII. ŚMIERĆ
1.
Skoro usłyszysz, jak czerw gałąź wierci,
Piosenkę zanuć lub zadzwoń w tymbały;
Nie myśl, że formy gdzieś podojrzewały;
Nie myśl – o śmierci!…
2.
Przed-chrześcijański to i błogi sposób
Tworzenia sobie lekkich rekreacji,
Lecz ciężkiej wiary, że śmierć: tyka osób,
Nie sytuacji —
3.
A jednak ona, gdziekolwiek dotknęła,
Tło – nie istotę, co na tle – rozdarłszy,
Prócz chwili, w której wzięła, nic nie wzięła:
-Człek – od niej starszy!
LXXXIII. SENS-ŚWIATA
1
Do uczty gdy z gwarem siadano za stół,
Mnie jednemu zbrakło siedzenia:
Tłumaczy to zwyczaj, bym za złe nie wziął,
Wróżąc, iż traf taki – ożenia!
2
Więc – toast podniosłem, lecz stało się znów,
Że wlano mi ostatek wina.
(Co zwyczaj wykłada z fawor u wdów,
Lub że możesz mieć wkrótce syna!…)
3
Płynąłem za morze… skąd puścił ktoś wieść,
Że się rozbił okręt w podróży – –
Wiele stąd tłumaczeń, lecz spólna ich treść
Długi i błogi żywot wróży.
4
Sens z tego, że dziwnie przewrotnym jest świat:
Bo gdy nie masz miejsca, to cię żenią,
A skoro pogrzebią – dodają sto lat,
A gdy zapominają – cenią!
LXXXIV. CZEMU
Próżno się będziesz przeklinał i zwodził,
I wiarołomił zawzięciu własnemu –
Powrócisz do niej – będziesz w progi wchodził
I drżał, że – może nie zastaniesz?…czemu!…
*
Sam sobie będziesz słówkiem jednym szkodził,
Nie powierzonym, prócz tobie jednemu.
Będziesz się bez niej z nią kłócił – i godził,
I wrócisz wątpiąc czy zastaniesz?…czemu!…
*
Szczęśliwi przyjdą, jak na domiar złemu:
Kołem osiędą ją – chwilki nie będzie,
By westchnąć szczerze… ach! czemu i czemu
Przyszli szczęśliwi? rozparli się wszędzie,
Wszędzie usiedli z czołem rozjaśnionem –
Dom napełnili – stali się Legionem!…
*
Przeczekasz wszystkich?… to – dwóch ci zostanie,
A jeden w progu jeszcze ma pytanie
I choć, na zegar pojrzawszy, się sroży,
Ty – nawyknąłeś już nie ufać jemu:
Wróci i znowu kapelusz położy,
I rękawiczki zdejmie jeszcze –czemu?
*
Aż chwila przyjdzie, gdy wyjść? – lepiej znaczy,
Niżeli zostać po obojętnemu;
Wstaniesz – i pójdziesz, kamienny z rozpaczy,
I nie zatrzymasz się, precz idąc –czemu?
*
A księżyc będzie, jak od wieków, niemy,
Gwiazda się żadna z miejsca nie poruszy –
Patrząc na ciebie oczyma szklistemi,
Jakby nie było w Niebie żywej duszy:
Jakby nie mówił nikt Niewdzialnemu,
Że trochę niżej – tak wiele katuszy!
I nikt, przed Bogiem, nie pomyślił:czemu?
LXXXV. DO ZESZŁEJ…
(NA GROBOWYM GŁAZIE)
Sieni tej drzwi otworem poza sobą
Zostaw — — wzlećmy już dalej!…
Tam, gdzie jest Nikt i jest Osobą:
-Podzielni wszyscy, a cali!…
Tam – milion rzęs, choć jedną łzą pokryte;
Kroć serc, łkających: „Gdzie ty?”
-Tam – stopy dwie, gwoźdźmi przebite,
Uciekające z planety…
Tam – milion moich słów; tam — lecą i te.
LXXXVI. PAMIECI ALBERTA SZELIGI HRABI POTOCKIEGO – PUŁKOWNIKA – ZMARŁEGO NA KAUKAZIE
Mówiłeś: „Wspomnij!…” -gdy żegnałem Cię-
Niechże Ci będzie lekką ziemia wschodnia:
Ziemia Kaukazu, gzie lud w błogim śnie,
Gdzie imię „brata”- „gościa” -lub „przechodnia”-
Oznacza jednę myśl… nie trzy… nie dwie!…
Wieluż? umarło od spomnianych chwil-
A wielu? Ciebie i mnie zapomniało,
Gcy między grobem Twym a mną?…świat-mil
Legł – i umarł głos mój, kak Twe ciało:
-Choć – ból to równy (jeśli: „Człek jest styl”).
Lecz ja nuciłem zawdy strojem tym,
Co mało-baczyć śmie na ludzkie głosy:
To – stać mię jeszcze i dla Cię na rym,
Którego w ziemię cień – światłość w niebiosy
Przeszła — cześć Tobie!… przebaczenie im…
LXXXVII. OMYŁKA
Sukces bożkiem jest dziś — on czarnoksięstwo
Swe rozwinął jak globu kartę;
Ustąpiło mu nawet i Zwycięstwo
Starożytne – wiecznie coś warte!
Aż spostrzeże ten tłum u swej mogiły,
Aż obłędna ta spostrzeże zgraja:
Że – Zwycięstwo wytrzeźwia ludzkie siły,
Gdy Sukces, i owszem… rozpaja!…
LXXXVIII. DZIENNIK I EPOS
Treści cudne smakiem a ciemne czasy
I ciągłe postępu zdobycze
Uczyniły, że są dziś Mecenasy…
Ależ są i Mecenasowicze!…
Gdzie na pięćset umie czytać pięciu,
Gdzie na pięciu czterech zapał kłamie,
Dedykować tam konieczna Księciu,
Kanclerzowi, lub dowcipnej Damie…
Horacego misterny, acz drobny, rym
Gdyby się nie perlił w złotym sygnecie,
Minąłby go Cezar, z Cezarem Rzym,
Z Rzymem wiek… i pokolenie trzecie!
Lecz są formy – co nad falą czasów
Jeśli same jak słońce, nie jaśnieją?
Nie wyzłoci ich pierścień Mecenasów…
Tak — z Dziennikiem, tak — z Epopeją!
LXXXIX. GADKI
Pytasz: „Czemu, gdziekolwiek są Amerykanie,
Choćby ich było tylko stu – lub ani tyle-
Mają Dziennik, który się rozwinąć jest w stanie?”
Czemu?? – bo wyżej złota cenią oni chwile-
Lecz, gdyby mieli zwyczaj przez całe godziny
O polityce gadać — byłby Dziennik wszędzie
I nigdzie… byłoby coś, z czego nic nie będzie…
-Skutki to wielkie!… lubo niewielkie przyczyny.
Mówisz:– „Gdybyśmy byli jak Amerykanie,
Którym to jest właściwym…”-
…przerywam Ci, Panie,
Bo w żagle dmiesz, a nie chcesz dobywać kotwicy:
Amerykanie któż są?… Europejczycy!